środa, 3 lipca 2013

Rozdział 2

Na polance przed domkiem paliło się małe ognisko. Wokół niego siedziało pięciu mężczyzn. Wszyscy zerkali nerwowo w stronę sąsiedniego domku, w których drzwiach zniknęła przed chwilą Pauline. Wszyscy zachodzili sobie w głowę, kim jest Nowoprzybyły. Czy to znowu jakiś arystokrata? Zwykły chłop? Stąd? Z za granicy? Czemu go ścigano? Czy jest niebezpieczny? Te sześć pytań cały czas chodziło po głowie Corwleyowi, od kiedy ten chłopak o kruczoczarnych włosach zjawił się w ich obozowisku. Mówił Pauline, żeby już nie szukała zagubionych chłopców po lesie. Dobrze, ratowała im życie, ale pewnego razu zjawi się taki, co tylko im zaszkodzi... A co jeśli to ten? Wysunął głowę z nad swojego kaptura na moment, by uchwycić, jak wysoka blondynka wychodzi z domku  i zbliża się w ich stronę.
- Już się nim pobawiłaś?- spytał z niewinną minką.
- Nie. Przy ognisku będzie raźniej- odpowiedziała i mrugnęła do niego. Nowoprzybyły wyszedł powoli z domku. Kiedy zobaczył, że przy ognisku siedzi więcej niż jedna osoba, trochę się zdziwił, ale szybko udało mu się ukryć to pod maską istnego spokoju. "Dobry jest."- stwierdził rudy chłopak i nasunął bardziej swój kaptur na twarz- " Podczas takiej sytuacji najlepiej jest być spokojnym i pewnym siebie...Kolejny dyplomata?" pomyślał i spojrzał odruchowa na Pauline. Tylko czekał, aż wypróbuje swoje sztuczki na Nowoprzybyłym. Była mistrzynią gier psychologicznych. Lecz obcy wyglądał na twardszą sztukę do zgryzienia. Ciekawe w ile się z nim upora?
                                                                         ***
Halt usiadł do ogniska z pięcioma innymi mężczyznami. Dyskretnie przypatrzył się każdemu z osobna. Pierwszy z brzegu siedział dość wysoki blondyn. Szarozielone oczy młodzieńca skupione były teraz tylko na Halcie. Pokaźna postura. Pewnie rycerz. Obok niego siedział chudy chłopak o bujnych kasztanowych włosach. Bystre zielone oczy śledziły iskry wyskakujące z płomieni i pędzące w przestrzeń. Kolejny znacznie bardziej przyciągnął uwagę Halta. Blond włosy upięte w kucyka i kozia bródka... Osoba prezentowała się niezmiernie elegancko, aczkolwiek w jej spojrzeniu tkwiło coś bardzo ciepłego. Na końcu siedział chudy, średniego wzrostu mężczyzna. Odziany był w dziwny płaszcz nakrapiany wszystkimi odcieniami zieleni i szarości, a kaptur wsunięty był praktycznie na nos. Z cienia kaptura wyłonił się w jednym miejscu rudy włos.
Bardzo przeszkadzało mu to, że nie może zobaczyć twarzy nieznajomego, choć z drugiej strony... On z pewnością chciałby się przebrać w taki płaszcz, zaciągnąć kaptur i mieć wszystko w nosie. Nastała chwila ciszy, którą przerwał dopiero głos blondyna o szarozielonych oczach:
- Mówiłem Pauline, żeby zmieniła hobby. Nie może ratować wszystkich fajnych facetów z okolicy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz